Przychodzę do Was nieprzygotowana. Nie raz post miał powstać, kołatał się po głowie, ale myśli ulatywały z wiatrem...
Kilka dni temu była piąta rocznica blogowania. Nadal nie mogę uwierzyć, że to aż tyle. Dziękuję za Wasze serduszka, które były i są ze mną.
Tradycyjnie muszą być statystyki:
375 wpisów na blogu
225 obserwatorów (co jest zupełnym zaskoczeniem przy tak małej mojej aktywności, miód na serce, że nie uciekacie)
Nie może się obyć bez "cukierasów" dla Was i tu ujawnia się moje nieprzygotowanie - nie ma grafik, napiszę Wam tylko co mam do rozdania. Pierwsza nagroda to książka kulinarna
Druga nagroda to lalka Barbie Loves the Ocean - pierwsza lalka wykonana z plastiku z recyklingu. Nie jest to wysoka półka, ale idea szlachetna. Możecie ją zatrzymać dla siebie czy też przekazać dziecku, zostawiam Wam możliwość wyboru.
Do pierwszej i drugiej nagrody dołożę jakieś niespodzianki.
Trzecia nagroda to zupełna niespodzianka.
Niestety tym razem nie będzie niczego wykonanego przeze mnie.
Wzorem ubiegłorocznej zabawy - nie ma żadnego banerka. W komentarzu proszę wpisać cyfrę (1, 2, 3), w którym losowaniu chcecie wziąć udział. Nie ma ograniczeń, można brać udział we wszystkich losowaniach lub jednym, wybranym, albo w dwóch. Mam cichą nadzieję, że znajdą się chętni. Zapisy trwają do 09.09. Po tym terminie wybiorę zwycięzców rozdawajki. Zła wiadomość jest taka, że zastrzegam sobie możliwość wysyłki do końca roku. Przepraszam, ale po prostu nie wiem, jak i kiedy to ogarnę.
Teraz trochę prywaty. Psychicznie ciut poprawy, wyniki jedne lepsze, drugie gorsze, ale mam nadzieję, że da się z tym jeszcze coś zrobić. Niestety nie da się odstawić leków, które bardzo szkodzą mi na wątrobę. Zostanę na ścisłej diecie do końca życia. Od przeciągu i zawiania dopadło mnie zapalenie ucha i zatok, ale co tam, mało było jeszcze. W niedzielę jadłam borówki i obsypało mnie uczulenie. Można powiedzieć kolorowo u mnie, ale nie tak jak bym chciała. Tak nieszczęśliwie wygląda moja facjata:
Z innej beczki: Dokładnie tydzień temu moja mama otarła się o śmierć. Nie może pracować ani nic dźwigać, co dla niej jest karą, bo jest bardzo pracowita i nauczona ciężkiej pracy, bo pochodzi z gospodarstwa, a kiedyś nie były one tak zmechanizowane, jak obecne. Szczęście w nieszczęściu, nadal mogę cieszyć się Jej obecnością, ale bardzo się o nią boję. Za miesiąc ma przyjść Jej bardzo ważny wynik. Po drodze czekają nas jeszcze sprawy urzędowe i wizyty lekarskie. Tonę w zapiskach, żeby to wszystko ogarnąć. Dodatkowo mamy problem z niesumiennymi fachowcami, którzy rozgrzebali kilka prac, a tygodniami ich nie ma. Czekamy też za drugą ekipą, która ma zająć się czymś innym.
Przepraszam, że nie odwiedzam Waszych blogów, ale brakuje czasu, który wolę poświęcić na rozmowy z mamą. Jesteście w mojej pamięci i tęsknię. Pozdrawiam Was serdecznie i jeszcze raz zapraszam do udziału w rozdawajce. - Lenka