Witajcie...
Bardzo Was przepraszam, że długo się nie odzywałam. Pamiętam o Was i nie lekceważę Was, ale tak dużo się dzieje, że albo nie mam czasu, albo nie mam sił, by tu bywać, a czasami brakuje weny. Tęsknię za Wami i za Zaciszem, które na prawdę zrobiło się ciche. Przed świętami trzeba poobmiatać pajęczyny.

Nie mam dobrych wieści - zdrowie moje i mamy się pogorszyło. Szczególnie mama dużo choruje. W tygodniu średnio trzy-cztery dni spędzamy w przychodniach, czasem trafią się dwie wizyty w jeden dzień lub mama dwa razy jest na izbie przyjęć (ma napadowe migotanie i trzepotanie przedsionków), ma też nerwicę lękową, więc potrzebuje być z kimś całą dobę (czytaj ze mną). Obecnie ma jakieś bóle brzucha, na razie mimo badań nie ma diagnozy, a TK nie dało rady zrobić, bo wyniki są złe. Mnie kolano odmówiło posłuszeństwa - jestem po dwóch zastrzykach tzw. blokadach. Dostałam skierowanie na rehabilitację, ale będzie problem z czasem, żeby wszystko pogodzić. Wykrakałam sobie na początku roku uwierające buty i tak się stało - w wyniku powikłań cukrzycy zmienił mi się rozmiar obuwia i praktycznie czeka mnie stopniowe kupowanie.
W ogródku zmiany. Jesienią zostały usunięte drzewa i ogródek poorany. Niestety, mimo uzgodnień, pan wjechał w część z kwiatami. Nieliczne udało się uratować. Na razie jesteśmy na etapie dyskusji, co sadzimy. Niestety ze względu na zdrowie niewiele zdziałam w ogródku. Mąż jest rzadko i boję się, że nie ogarnie tematu, czas pokaże.
Czytelniczo u mnie posucha. W styczniu i lutym czytałam tylko prasę religijną, w marcu doszły książki dla dzieci - sześć krótkich form. Normalnie wstyd.
Zastanawiam się, czy nie pisać od maja na bieżąco krótkie notki. Może to by bardziej mobilizowało, bo zbyt duża przerwa źle wpływa. Mam trochę zaległych zapowiedzi wydawniczych, a nazwa bloga jest na tyle uniwersalna, że można pisać na różne tematy. Myślę też o rozruszaniu strony na Facebooku - tam jest większe pole do manewru w komentarzach.
Rok okazuje się trudniejszy, niż myślałam. Nie chcę poruszać tematu wojny na Ukrainie, bo jestem osobą wrażliwą i wiele razy polały mi się łzy. Z roku na rok zmienia się postrzeganie świata, ale nie chcę wchodzić w tę tematykę.
Już ponad rok od śmierci taty, a w sercu dalej smutek. Nawet nadchodzące święta nie cieszą tak jak dawniej. Kiedyś o tej porze w domu stały udekorowane różne gałązki (oprócz palmy) np. brzozy czy forsycji oraz były porobione dekoracje. Obecnie ani nie zajrzałam do świątecznych dodatków. Docierają karteczki od Was, które bardzo wzruszają i cieszą. Mają one dla mnie szczególną wartość, bo pamiętacie o mnie, mimo że się nie odzywam. Po świętach zrobię jeden lub dwa posty z podziękowaniami. Pozdrawiam serdecznie. - Lenka
P.S. 1. Proszę o kontakt Celę D. - Bibelotkę w sprawie nagrody pocieszenia. Napisałam do Ciebie przez formularz kontaktowy, ale nie dostałam odpowiedzi.
P. S. 2. Ciągnęło mnie coś by zerknąć na blogi. Zajrzałam na blog Alinki - Aliwero i dowiedziałam się, że nie żyje. Chyba to był jakiś znak. Poczułam się całkowicie rozbita. Bardzo współczuję Jej bliskim.