sobota, 13 maja 2017

Wywiad z Edytą Kowalską



Z.P.

Co sprawia Pani większą przyjemność - pisanie czy czytanie książek?

Trudne pytanie. Czytać lubię od zawsze, od dziecka pochłaniałam wszystkie książki, które wpadły mi w ręce i do dziś czytam namiętnie. Natomiast piszę od niedawna – również sprawia mi to przyjemność, ale pochłania więcej czasu. To, co czytamy przez pięć minut, czasem pisze się kilka godzin… Mi zdecydowanie brakuje samodyscypliny, by w ogóle zacząć pisać. To jest najtrudniejsze… Ale kiedy już zacznę, sprawia mi to prawdziwą radość. 

Jakie emocje i odczucia najtrudniej według Pani wzbudzić w czytelniku - te pozytywne takie jak śmiech i radość, czy negatywne jak strach, smutek itp.?

Chyba najtrudniej jest wzbudzić śmiech. Każdy ma inne poczucie humoru i to, co dla mnie jest śmieszne, dla czytelnika może być banalne lub po prostu głupie.


Uwielbiam wracać do wspomnień, czasów dzieciństwa, dlatego moje pytania będą dotyczyły tego okresu :-) 

Jestem bardzo ciekawa jaka Pani była jako dziecko, czy była Pani aniołkiem z warkoczykami, czy raczej diabełkiem wpadającym ciągle w nowe kłopoty?

Byłam bardzo cichym, spokojnym i nieśmiałym dzieckiem, co zupełnie nie przeszkadzało mi  w tym, żeby co rusz wpadać w jakieś tarapaty. Szczególnie kilka utkwiło mi w pamięci. Jedno – kiedy byłam małym dzieckiem okolice ulicy, przy której mieszkałam były w budowie – wykopy, maszyny i wieczne błoto to była codzienność. Kiedyś wracałam z mamą z zakupów, wiadomo – jakieś 35 lat temu zakupy były bardzo wyczerpujące. Mama była zmęczona, ja też. Ona z torbą zakupów w jednej ręce, drugą trzymała mnie i szłyśmy przez to wielkie błoto.  Była chyba późna jesień, zimno, ciemno. Ja opatulona w szalik, czapę i jakieś żółte futerko, na nogach kozaki, pewnie trochę za duże. No i w pewnym momencie w tym błocie został mój but – ale zmęczona i szczelnie opatulona nawet nie próbowałam powiedzieć o tym mamie. Dopiero kiedy dotarłyśmy do bloku i szłyśmy po chodniku, okazało się, że nie mam jednego buta, a skarpetka i jedna nogawka spodni jest cała w błocie. Na szczęście na drugi dzień tata odnalazł buta. Był to czerwony Relax – kto pamięta tamte czasy, na pewno zna kultowe buty PRL-u. Pamiętam też jak jako już nastolatka, właściwie młoda dziewczyna szłam z mamą (jakże by inaczej) główną ulicą Sosnowca – Modrzejowską. Wtedy tam jeździło się na zakupy. Zamiast pod nogi patrzyłam na wystawy sklepowe no i w pewnym momencie zapadłam się pod ziemię. Dosłownie. Okazało się, że środkiem ulicy przebiegała taka wąska, długa  studzienka, w której brakowało jednego szczebelka. I ja oczywiście tak postawiłam stopę, że wpadłam do tej studzienki… Dziura w nodze, krew, złamany ząb, pogotowie i bezcenna mina mojego taty, który akurat tamtędy przechodził i stanął w tłumie gapiów licząc pewnie na pojawienie się jakiegoś celebryty… (no nie, wtedy nie było celebrytów), w zamian pojawiła się jego córka, wspierana z dwóch stron przez przystojnych ratowników. J Takich zdarzeń było dużo, do dzisiaj przytrafiają mi się różne dziwne, a po jakimś czasie można powiedzieć – śmieszne historie. 

Moje drugie pytanie musi dotyczyć książek, ponieważ bez nich nie ma dzieciństwa i chciałabym poznać ukochaną przez Panią książkę z tamtego okresu ?

Od zawsze lubiłam czytać. Świat książek przenosił mnie w cudowny, kolorowy świat. Bardzo lubiłam wszystkie części z serii Pan samochodzik,  Dzieci z Bullerbyn i Godzinę pąsowej róży. Do tych pozycji wracałam kilka razy, nawet kiedy byłam już dorosła.


Praca pisarza daje satysfakcję, ale jest też wyczerpująca. Czy miewa Pani kryzysy twórcze?

Na razie jeszcze nie doświadczyłam kryzysu twórczego J Pewnie dlatego, że to początek mojej drogi ... Jedyny problem, jaki mam to brak czasu… Pomysły są, mam nadzieję, że wkrótce będą zrealizowane.

Zanim zaczęła Pani pisać, słowo „pisarka” kojarzyło się Pani z takim życiem, jakie Pani wiedzie teraz?

Przede wszystkim nie określam się mianem „pisarka”. Autorka dwóch książek i tyle. Prowadzę zupełnie takie samo życie jak wcześniej – pracuję zawodowo, nie biorę udziału w targach książek, moje zdjęcia nie wiszą na bilbordach. ;-)  Czasami biorę udział w spotkaniach autorskich, czasem odpowiadam na Wasze pytania ;) Jedyne, co uległo zmianie to cudowne nowe  znajomości z czytelniczkami i blogerkami książkowymi: długie rozmowy (zazwyczaj przez fb), kartki na święta i urodziny, cenne rady oraz mnóstwo pozytywnej energii. Za to wszystko bardzo dziękuję.


Co jest najprzyjemniejsze w pisaniu książek?

Możliwość wejścia w nieznany, cudowny świat fantazji. 


W Pani powieści przeszłość bohaterów kryje wiele tajemnic. Co zainspirowało Panią do wykreowania takiego wątku? Czy również Pani odkryła kiedyś rodzinny sekret?

Właściwie w założeniu wątek Weroniki miał być krótki, co najwyżej kilkustronowy. Wynikał z pierwszej części – Ścieżek życia, kiedy Julia wspomina o swoim zegarze odziedziczonym po babci i dziadku Duńczyku.  Musiałam coś wymyślić. Wyszła nieco dłuższa historia i bardzo się z tego cieszę. Przyznam, że pisało mi się ją dużo lepiej niż historię współczesną. Podeszłam do tego bardzo emocjonalnie i mam nadzieję, że czytelnicy to zauważyli.


Wyczytałam, że uwielbia Pani zwierzęta. Ja sama mam 5 kotów i psa. Czy ma Pani jakiegoś pupila? Jeśli tak, to może przytoczy Pani jakieś zabawne wspomnienie z nim związane? A jeśli nie ma Pani żadnego zwierzaka, to jakiego chciałaby Pani mieć? Może to być nawet zebra! :)


Kocham wszystkie zwierzaki i staram się pomagać zarówno tym na wolności (szczególnie tym zagrożonym), jak i w schroniskach. Sama mam dwa psy – suczki owczarki niemieckie i kotkę. Oczywiście są związane z nimi anegdoty, jak chociażby opisana w Ścieżkach życia historia oderwanego ogona kota Piernika. To wydarzyło się naprawdę J  A co do marzeń – chciałabym mieć małego lewka lub tygryska. Wiem, że to niemożliwe, ale mam nadzieję, że kiedyś uda mi się, choć przytulić do któregoś z tych zwierząt.

W jakim miejscu zazwyczaj Pani pisze? Czy uważa Pani, że na powstające teksty ma otoczenie, tzn. że na przykład malowniczość przyrody lepiej opisuje się na pełnej zieleni wsi niż w mieście?

To zależy od osobowości człowieka. Niektórzy lubią uczyć się, pisać, tworzyć w ciszy, innym hałas nie przeszkadza. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy – muszę mieć ciszę i spokój. Piszę zazwyczaj w domu lub w altance ze śpiącymi pieskami tuż obok. Wydaje mi się, że w pięknym miejscu łatwiej opisać piękno przyrody, aczkolwiek dużą rolę odgrywa przede wszystkim wyobraźnia i fantazja autora. 


Pochodzi Pani z Sosnowca, ale zdecydowała się Pani zamieszkać w niewielkim miasteczku (a przynajmniej mnie takie się wydaje, gdy przez nie przejeżdżam ;) ) - czy uważa Pani, że to była dobra decyzja, czy plusy przeważają nad minusami?

Oczywiście są plusy i minusy.  Plusów jest jednak zdecydowanie więcej. Z racji mojego zawodu mam codziennie do czynienia z hałasem, zgiełkiem, wieloma ludźmi i przeróżnymi sytuacjami. Dlatego, kiedy wracam do domu, mogę spokojnie odetchnąć, iść na spacer do lasu czy na przejażdżkę rowerem. W tygodniu rzadko spotykam tam ludzi, częściej zające i sarny J Taki wypoczynek daje mi dużo energii do działań. Na początku brakowało mi bliskości do kina, teatru,  a nawet centrów handlowych. Okazało się, że i tutaj można znaleźć plusy – zamiast do ciągle tego samego teatru czy kina teraz jeździmy do różnych w pobliskich miastach, przy okazji poznajemy coś nowego.

Czy Pani praca zawodowa sprawia Pani satysfakcję, czy też wolałaby Pani zajmować się wyłącznie pisaniem?

Jestem nauczycielką – marzyłam o tym od dziecka. Lubię to, co robię, staram się ciągle wymyślać coś nowego, by nie popaść w rutynę, i by „moje” dzieci zawsze miały co robić. To bardzo przyjemne, kiedy po piętnastu latach na fb pisze do mnie prawie dorosły „dzieciak”, którego rozpoznaję jedynie z imienia i nazwiska, bo z wyglądu w niczym nie przypomina mojego przedszkolaka… Praca daje mi dużo satysfakcji i nie zamieniłabym jej na inną, chociaż zabiera mi dużo czasu. Pisanie jest dla mnie odskocznią od codzienności. Lubię to, ale traktuję wyłącznie jako hobby.

Edyta Kowalska: Bardzo dziękuję za wszystkie pytania. Pozdrawiam serdecznie!



Bardzo dziękuję Edycie Kowalskiej za interesujący wywiad oraz za ufundowanie nagrody, a Wam - czytelnikom - za ciekawe pytania, bez których nie było by tego wywiadu. Dziękuję też za każdy komentarz.

Nagrodę w postaci książki "Ścieżki przeszłości" otrzymuje 

Gab riela

Edycie Kowalskiej najbardziej spodobało się pytanie o zwierzątkach. :-)

Gratuluję serdecznie i pozdrawiam! Lenka

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny wywiad :) Miła i sympatyczna kobieta :) Widać, że napisanie dwóch książek nie uderzyło jej do głowy ;)

    OdpowiedzUsuń